Żyjemy w ciągłym strachu przed różnymi formami manipulacji. Próbujemy z całych sił skutecznie się przed nimi bronić, a ma nam w tym pomóc cała masa regulacji prawnych. Ale czy faktycznie są one w stanie zagwarantować nam bezpieczeństwo? Czy ta "troska" o nas nie wywołała przypadkiem zjawiska błędnego koła?
Jeżeli cała nasza uwaga skupiona jest na ciągłej obronie, to nasz układ sympatyczny działa na pełnych obrotach i niestety w takich warunkach nie mamy możliwości przekierować jej na inny rodzaj aktywności. Tak więc próby podjęcia działań związanych np. z samodoskonaleniem się są z góry skazane na niepowodzenie. A właśnie praca nad własnym umysłem byłaby w stanie zagwarantować nam najskuteczniejszą tarczę ochronną przed otaczającymi nas zagrożeniami.
Boimy się już praktycznie wszystkiego: skażenia środowiska, modyfikowanej genetycznie żywności, nieudolności rządów, ryzyka wojny oraz bezpośredniego wpływu na podejmowane przez nas decyzje za pośrednictwem np. technik podprogowych.
Techniki podprogowe
Bazują one na wykorzystaniu pozornie niezauważalnych bodźców oddziałujących na nasz mózg poprzez obraz, dźwięk lub zapach. Bodźce te charakteryzuje albo bardzo krótki czas trwania, nie przekraczający 50 milisekund, albo też maskowanie przy użyciu innych silniejszych sygnałów. Odbiorca nie jest więc w stanie świadomie zarejestrować takiego przekazu, mimo to bodziec taki może odnieść zamierzony przez autora skutek, ponieważ trafia bezpośrednio do podświadomości odbiorcy.
Bardzo ciekawe opracowanie dotyczące stosowania bodźców podprogowych znalazłem w artykule "Percepcja podprogowa" >>. I właśnie zawarte w nim informacje skłoniły mnie do przemyśleń nad faktycznym zagrożeniem. Czy największym niebezpieczeństwem jest próba zmanipulowania nas, czy nasza niezbyt udolna reakcja obronna?
Kryzys uważności
Z manipulacją stykamy się już obecnie na każdym kroku. Polityka, marketing, nawet relacje dnia codziennego opierają się na perswazji podprogowej. Reklama telewizyjna, radiowa, banery na stronach internetowych, bilbordy, plakaty, gazetki promocyjne, rozkład towarów w hipermarketach - wszystko to ma wpłynąć na nasze decyzje dotyczące zakupów, spędzania wolnego czasu, preferencji. Nasz wewnętrzny głos, który jako jedyny zna nasze autentyczne potrzeby, został zagłuszony przez ten zgiełk, który stał się obecnie kreatorem naszej osobowości. To już nie tylko wpływ na wybór marki produktu, który i tak mieliśmy kupić. Problem w tym, że narzucana zostaje nam konieczność zakupu rzeczy, które tak właściwie nie są nam do niczego potrzebne. Giganci technologiczni stosują przeróżne metody wywierania wpływu. Jeżeli brak jest zapotrzebowania na dany produkt, to równolegle w parze z samym produktem intensywnie kreowana jest u potencjalnego klienta potrzeba jego posiadania. Budowanie potrzeby stało się odrębną gałęzią przemysłu. W celu zwiększenia efektywności jej działania ukierunkowane zostają na ingerowanie w warstwę emocjonalną. Całkiem świeża sprawa to granie na emocjach użytkowników popularnego portalu społecznościowego skorelowane z oceną ich stopnia aktywności. Inny przykład z mojego zawodowego podwórka to chęć wprowadzenia oceny stopnia zadowolenia pacjenta na podstawie analizy mimiki twarzy w odpowiedzi na propozycję farmaceuty dotyczącą możliwości zamiany przepisanego przez lekarza leku na jego tańszy odpowiednik. Tańszy - hmm - brzmi dobrze, więc pewnie chodzi o dobro pacjenta? No więc nie tak całkiem, bo w obydwu przytoczonych przykładach głównym celem jest wygenerowanie ruchu i zwiększenie aktywności konsumenta, a kwestia dobrego samopoczucia, czy troski o jego zdrowie jest sprawą drugorzędną.
Stosowane techniki manipulacji z upływem czasu zostają rozpracowane, a u odbiorców wykształcają się pewne mechanizmy obronne np. próbujemy nie zwracać na nie uwagi, ignorować zawarte w nich treści. Przełączamy program gdy rozpoczyna się blok reklamowy, zwijamy banery zaraz po wyświetleniu ich na stronie, gazetki reklamowe lądują w pojemniku na śmieci zaraz po odebraniu ich od listonosza. No ale czy te działania są skuteczne? Brak uważności przenosi się na inne dziedziny życia, jesteśmy rozdrażnieni, chaotyczni, niedokładni. A jeżeli przekaz trwający mniej niż 50 ms jest w stanie wywrzeć skutek, więc podejmowane przez nas działania nie odniosą oczekiwanego rezultatu i w konsekwencji bardziej nam zaszkodzą, niż pomogą.
Dlaczego wyniki badań skuteczności technik podprogowych są niejednoznaczne?
Nie ma jednoznacznych dowodów na 100% skuteczność bodźców podprogowych. Tak więc to trochę dziwne, że obowiązuje zakaz ich stosowania, jeżeli praktycznie żaden z procesów sądowych w sprawie ich stosowania nie orzekł o winie.
Możliwe, iż to właśnie wspomniany wyżej system obronny decyduje o niejednoznaczności wyników. Nasza czujność została w znacznym stopniu przytępiona i jest to wynik nie tylko naszej świadomej decyzji o lekceważeniu nadmiaru atakującego nas spamu, ale także wynik niezdrowego trybu życia. Zła dieta, używki, brak aktywności fizycznej oraz wartościowej aktywności umysłowej wpłynął na osłabienie naszych zdolności poznawczych, analitycznych i decyzyjnych. Z jednej strony wydawać by się mogło, że łatwiej ulec w takim stanie manipulacji, ale w przypadku omawianych technik, sprawa jest trochę bardziej skomplikowana. Bodziec, żeby trafić do podświadomości musi zostać zarejestrowany. Jeżeli nasz przytępiony mózg nie jest w stanie przetworzyć docierających informacji, to i przemycony przekaz podprogowy może zostać pominięty. Znaczna część przeprowadzonych badań nie potwierdziła skuteczności przekazu podprogowego. Podejrzewam, że były to te badania, w których uczestnicy nie byli informowani na czym ono polega, nie wiedzieli więc na czym skupić uwagę.
Studenci AGH, którzy brali udział w eksperymencie opisanym we wspomnianym wyżej artykule wyrazili zgodę na poddanie się działaniu bodźców podprogowych. Podejrzewam, że to właśnie wpłynęło na większy stopień skupienia się na wyświetlanym materiale filmowym i zadecydowało o wynikach końcowych. Dwie osoby w grupie 76 poddanych badaniu studentów były w stanie dokładnie opisać co zawierał przekaz podprogowy? Co prawda w badaniu istotna była większość, która potwierdziła skuteczność działania tego rodzaju przekazu, mnie natomiast zaintrygowała właśnie ta mniejszość. Jeżeli tych dwoje wybrańców w sposób świadomy odebrało przekaz podprogowy to znaczy, że dla nich wcale nie był to przekaz podprogowy, bo nie zaistniał tylko i wyłącznie jako sygnał w podświadomości, a został poddany dokładnej, świadomej analizie.
Dlaczego tylko dwie osoby były w stanie tego dokonać?
Prawdziwa tarcza ochronna
Przed próbami manipulacji nie uciekniemy. Cały czas ewoluują i przybierają coraz bardziej niebezpieczne formy. Jak pokazały powyższe przykłady o tym czy dany bodziec nosi znamiona podprogowego decydują indywidualne cechy odbiorcy. Tak więc obowiązujący sposób klasyfikacji wydaje się być niezbyt precyzyjny. Podejmowane próby ignorowania lub nawet zakazu nie zapewnią nam bezpieczeństwa. Jedyny skuteczny sposób to trening uważności. Jeżeli wypracujemy zdolność świadomego odbioru przekazu będziemy w stanie poddać go analizie, wyciągnąć wnioski, ocenić przesłanie i odpowiednio zareagować. Jak pokazało omówione powyżej badanie nasz mózg ma naprawdę niesamowite możliwości. Jeżeli w odpowiedni sposób zadbamy o jego komórki, on zrewanżuje się nam z nawiązką. No ale to przecież tylko 2 osoby na 76 (2,632%).
W jaki sposób osiągnąć taką umiejętność?
"Oszukiwanie" podświadomości w celu ulepszenia świadomości
Może zamiast obwarowywać techniki prymowania subliminalnego zakazami warto by się zastanowić, czy nie da się ich wykorzystać dla osiągnięcia jakichś pozytywnych rezultatów. Przykładowo bardzo trudno jest przeprowadzić proces skutecznej przemiany świadomości, która często w znacznym stopniu nas ogranicza (Patrz artykuł pt. PRANA >>). Stoją nam na drodze różnego rodzaju blokady. Automatyzmy te są tak silne, że często proces związany z ich pokonywaniem staje się tak nużący, iż wielu z nas rezygnuje tracąc nadzieję na osiągnięcie sukcesu. A gdyby tak odpowiednio dobrane bodźce podprogowe w miejscach, w których spędzamy czas oddziaływały na naszą podświadomość w taki sposób, aby nam ułatwiać ten proces wewnętrznej przemiany.
Dlaczego akurat podprogowo?
Dlatego, że każdy uświadomiony bodziec wywołuje odpowiedź ze strony naszych wewnętrznych systemów zabezpieczających. Organizm jest tak przyzwyczajony do swojego "programu", że broni się za wszelką cenę przed wgraniem nowego. Świadomości nie przekonują nawet zapewnienia, iż ten nowy program jest o wiele lepszy i dzięki niemu nasz organizm będzie działał efektywniej.Ale czy to etyczne wywierać wpływ bez zgody odbiorcy, nawet jeżeli miałby on przynieść wiele potencjalnych korzyści?
No właśnie w tym problem, że chyba nie jest to etyczne. Mówimy stanowcze NIE wszelkim formom sterowania i manipulacji. Chcemy być samodzielni i niezależni myślowo, nawet za cenę ewentualnych trudności, czy braku nadziei na satysfakcjonujące życie.Z pomocą przychodzi mi przekaz płynący z manipulującego emocjami użytkowników portalu społecznościowego ("permanentna inwigilacja"). Natychmiast uzyskuję potwierdzenie wysnutej właśnie tezy bezpośrednio od samego Briana Tracy:
"It's better to fail in originality, than to succeed in imitation"
A mogło być tak pięknie. Subtelne bzyczenie, delikatny aromacik i kojące obrazy mogły pracować nad naszą podświadomością, a my cały swój czas poświęcalibyśmy na delektowanie się wszystkimi atrakcjami jakie serwuje nam życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz