Po prymowaniu subliminalnym przyszedł czas na omówienie jeszcze bardziej nieuchwytnych zagrożeń czyhających na nasze neurony w otaczającej nas niebezpiecznej rzeczywistości. W przypadku bodźców podprogowych ćwiczenie uważności daje szanse na rozpracowanie ataku na nasz mózg, ale już różnego rodzaju promieniowania, bez zastosowania specjalistycznego sprzętu, są dla nas niewykrywalne.
Jak Kuba Bogu ...
Powstała już masa opracowań dotyczących wpływu różnego rodzaju promieniowań na funkcjonowanie naszego mózgu. Jest to niezwykle ciekawe zagadnienie, ale ja z wrodzoną sobie przewrotnością zajmę się rozważaniami na temat:
Jaki wpływ mogą wywrzeć fale emitowane przez nasz mózg na otaczające nas zewsząd urządzenia?
Czy dysponujemy takim potencjałem możliwości, że jesteśmy w stanie tylko i wyłącznie siłą umysłu kontrolować ich działanie, czy też nawet doprowadzić do ich uszkodzenia? Czy poprzez umiejętność kontroli emitowanych fal jesteśmy w stanie stworzyć pewnego rodzaju tarczę ochronną, która zabezpieczy nas przed negatywnym wpływem promieniowania?
Bezsprzecznie urządzenia wokół nas mogą wpływać na nasz organizm, ale według mnie również i my możemy im się "odwdzięczyć" swoim własnym "promieniowaniem". Na załączonym zdjęciu udokumentowałem efekt działania moich przemian energetycznych. W krótkich odstępach czasu uległo awarii z "bliżej nieznanych powodów", gdyż okres wyładowań atmosferycznych w naszym rejonie rozpoczął się jakieś 2 tygodnie później, 4 komputery widoczne na zdjęciu. Wbrew opiniom, które mogą się wykluć nie prowadzę serwisu komputerowego, a apteki. Z innych niewidocznych już na zdjęciu zniszczeń mogę pochwalić się jeszcze zepsuciem: lodówki, oświetlenia sufitowego oraz nie pasujących trochę do całego tego arsenału zniszczeń drzwi wejściowych do apteki. Oczywiście wszystko to z zachowaniem bezpiecznej odległości, bez bezpośredniej ingerencji z użyciem ciosów, czy też kopnięć. Czysta, pozbawiona kontroli, nieukierunkowana E-N-E-R-G-I-A.
Energetyka ludzkiego organizmu
W ten sposób zrodziła się myśl, że także i my dysponujemy dosyć sporym zasobem energii, który emitujemy w otaczającą nas przestrzeń. Już nawet medycyna akademicka zaczyna akceptować pogląd związany z istnieniem znanych od wieków w medycynie wschodniej szlaków i punktów energetycznych (meridiany oraz czakry). Znajomość zasad ich funkcjonowania to naprawdę bezcenne narzędzie, które może pomóc w zwalczaniu wielu poważnych chorób oraz poprawie jakości życia. Szczególnie istotne znaczenie ma to w aspekcie układu nerwowego i jego kluczowego elementu, jakim jest mózg. Przecież właśnie największe znaczenie mają tutaj zjawiska związane ze zmianą potencjałów, stężeń jonów i przewodzeniem impulsów. Elektryczność w najczystszej postaci. Tak więc wiedza na temat energetyki ludzkiego organizmu i świadomość potrzeby jej ustabilizowania jest bardzo istotna. Musimy właściwie ukierunkowywać przepływ energii, bo chwilowa utrata kontroli może skutkować masową destrukcją - jak to miało miejsce w moim przypadku.
A może to czysty przypadek, przecież cały czas coś się psuje?
Tylko dosyć rzadko psuje się nam tyle rzeczy w tym samym czasie. Pytałem znajomych - u nich nic się nie psuje. Tak jakoś dziwnie się składa, że właśnie zaczęły się wakacje i swoją aktywność fizyczną ograniczyłem do sporadycznych ćwiczeń rozciągających, porzucając systematyczne treningi, które naprawdę były w stanie rozładować powstające na skutek codziennych napięć kumulacje energetyczne. Chyba jednak trzeba skontaktować ze znajomymi i trochę potrenować, bo do wrześniowych treningów jeszcze trochę czasu zostało, a koszty zniszczeń już na tą chwilę są dosyć pokaźne. ;)
Tak na serio, to taka trochę prowokacja ocierająca się o szamanizm. Jeszcze nie osiągnąłem etapu wiary w takie możliwości ludzkiego, a precyzyjniej rzecz ujmując własnego organizmu. Ale tak właściwie to jakby się tak zastanowić to ciekawa hipoteza. Podobnie jak w przypadku odżywiania pranicznego podstawową przeszkodę stanowią "ludzkie" ograniczenia. No ale czy właśnie te ograniczenia nie decydują o "ludzkim" wymiarze naszej egzystencji i czy próba wyzbycia się ich nie jest przypadkiem działaniem niezgodnym z tym odgórnym, boskim planem. Może właśnie mamy mieć te swoje słabości, z którymi na co dzień musimy się borykać i właśnie one mają stanowić o sensie naszego funkcjonowania? Czy pokonanie ograniczeń nie byłoby jednoznaczne z zainicjowaniem powstania jakiegoś nowego gatunku?
Czy już jesteśmy na to gotowi?
Przeczytałem dzisiejsze wiadomości, wpisy na FB, zamieniłem parę zdań z ludźmi ... i już znam odpowiedź na postawione wyżej pytanie:
Jeszcze długo nie będziemy na to gotowi.
Zwłaszcza jeżeli będziemy chcieli bazować tylko i wyłącznie na pracy nad własnym umysłem. Z moich osobistych obserwacji wynika, że bardzo mało ludzi kładzie na to nacisk. Jedyna szansa na przyspieszenie tego żmudnego procesu to skorzystanie z bliższych mojej profesji narzędzi. Tak właśnie, za sprawą dużej dawki tajemniczego CPH4, powstała tytułowa bohaterka najnowszej produkcji Luca Bessona "Lucy". Tak będzie znacznie szybciej. Może już najwyższy czas, aby ukierunkować projekt mózg.blogspot.com na substancje farmakologiczne i zakończyć bezproduktywne dywagacje.
Od ciekawego i trochę kosztownego epizodu z życia osobistego, który chciałem przedstawić w lekkim i humorystycznym ujęciu doszedłem do wielu interesujących wątków, do których na pewno jeszcze powrócę w kolejnych wpisach. Teraz postaram się skupić na "narzędziach", które udostępnia nam współczesna farmakologia, a które w znacznym stopniu ułatwią nam proces pracy nad zwiększeniem wydajności naszego mózgu. A ten wakacyjny wpis zakończę tak po prostu, bez przytaczania naukowych publikacji i masy suchych faktów, zapraszając do kin na najnowszy film Bessona. Nie byłem zwolennikiem tego gatunku, aż do momentu obejrzenia filmu "Piąty element" właśnie tego reżysera. Cieszę się, że otworzyłem się na science fiction, bo cały ten nurt ma najbardziej namacalny wpływ na modyfikowanie otaczającej nas rzeczywistości i skostniałego światopoglądu. Negowanie i zamykanie się na pewien rodzaj przekazu na pewno nie jest wskazane i niczemu dobremu nie służy. Trzeba czerpać wiedzę z różnorakich źródeł i przede wszystkim starać się dobrze wykorzystywać zdobyte informacje. To co zaistnieje w naszej wyobraźni bardzo często, w krótkim czasie staje się składnikiem świata realnego. Wszyscy chcemy mieć swój udział w jego ciągłym kreowaniu. Nad własną wyobraźnią możemy pracować cały czas, a stanowi ona naprawdę potężne narzędzie inicjujące większość zmian zachodzących w otaczającym nas świecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz